Ewa Błaszczyk - Fundacja „Akogo”. Andrzej „E-moll” Kowalczyk - Stowarzyszenie Dom Muzyki. Już od pierwszej płyty Ewy Błaszczyk pt. „Nawet gdy wichura”, bez względu na okoliczności wspierali się również na polach działań artystycznych co z pewnością dawało im wiele sił.
Ewa Błaszczyk o stanie zdrowia jej córki Oli. Po osobistym dramacie, jaki spotkał Ewę Błaszczyk i jej córkę (Ola w wieku 4 lat zakrztusiła się tabletką i zapadła w śpiączkę), aktorka wraz z ks. Wojciechem Drozdowiczem założyła fundację Akogo?, która od niemal dwudziestu lat niesie pomoc pacjentom w śpiączce.
Ewa Błaszczyk: Są miłe, jednak clou nagród polega na czymś innym. Istotne dla mnie jest, że ktoś zauważa to, co robię. Istotne dla mnie jest, że ktoś zauważa to, co robię.
Ry8hSZ. Recital i spotkanie z Ewą Błaszczyk - Nawet gdy wichura: szczegóły liczba miejsc: 70 cena: 20 zł termin: godz. 18:30 - 18:30 lokalizacja: Auditorium Maximum, ul. Wojska Polskiego 8 Spektakl "Nawet, gdy wichura" to nie zwykły recital. Ewa Błaszczyk buduje na scenie niezwykłą atmosferę „święta życia”, w którą wciąga widzów. Piosenek w jej wykonaniu nie tylko się słucha, ale przede wszystkim się je przeżywa. Ewa Błaszczyk odkrywa siebie poprzez historie, które opowiada publiczności. Łagodne, nastrojowe piosenki przeplata pełnymi dramatyzmu i energii wyznaniami – że warto walczyć o swoje życie i mieć nadzieję. Nie poddawać się „nawet, gdy wichura” ... Recital adresowany jest zarówno do wielbicieli gatunku, jak i do zwykłych osób otwartych na muzykę pełną emocji, wrażliwych na niezwykłość świata. Z jego jasnymi i ciemnymi barwami. „Wielkie zwycięstwo Ewy Błaszczyk polega na tym, że znane od dawna piosenki odbieramy tak, jakbyśmy słyszeli je po raz pierwszy. Są zamkniętymi historiami, (…) koralami nawlekanymi przez aktorkę. Kolejnymi częściami jej opowieści.” – pisze o najnowszym recitalu Jacek Wakar. Sama aktorka bardzo lubi tego typu krótką formę, która posiada dramaturgię -piosenkę z historią w tle. „Dla mnie ważny jest tekst i nastrój” – mówi artystka. W repertuarze Ewy Błaszczyk znalazły się utwory napisane przez: Agnieszkę Osiecką, Dorotę Czupkiewicz, ks. Jana Twardowskiego, Marię Pawlikowską-Jasnorzewską z muzyką Jerzego Satanowskiego, Leszka Możdżera, Zygmunta Koniecznego, czy Włodzimierza Wysockiego. W recitalu wykorzystane zostały także techniki multimedialne. Za plecami aktorki stoi duży ekran, na którym widać zbliżenia artystki i grających muzyków filmowanych na żywo. Innym razem jest to teledysk sprzed lat, czy czarno biały obraz. A tak pisze o Recitalu "Nawet gdy wichura" Grzegorz Żurawiński: Byliśmy świadkami czegoś więcej, niż recitalu utalentowanej wokalnie aktorki. Ewa Błaszczyk zaprezentowała widzom bardzo osobisty, intymny spektakl, w którym zaprosiła nas do świata własnych emocji i przeżyć. Na paciorki tego różańca wybrała utwory wybitne: Agnieszki Osieckiej, ks. Jana Twardowskiego, Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Doroty Czupkiewicz, Włodzimierza Wysockiego, z nie mniej doskonałą muzyką Jerzego Satanowskiego, Leszka Możdżera, Zygmunta Koniecznego, a także samego Wysockiego. “Konie” tego ostatniego słyszałem wcześniej w wykonaniu Maryli Rodowicz. Kto pierwszy sięgnął po ten utwór, piosenkarka czy aktorka - nie wiem. Nie mam natomiast wątpliwości, która z interpretacji miała anielskie skrzydła, w której lepiej objawiła się rozdarta słowiańska dusza. W wykonaniu Ewy Błaszczyk było to wszystko: przestrzeń, pragnienie wolności, miłość, tęsknota i ból. Znakomita aktorka, zwyciężczyni plebiscytu Polka 2006, Kobieta roku 2007, laureatka wielu prestiżowych nagród filmowych i teatralnych, założycielka fundacji „Akogo?” Aktorka ma szerokie doświadczenie wokalne. Ewa Błaszczyk, przez długie lata występowała w kabarecie J. Pietrzaka „Pod Egidą”, śpiewała na przeglądach poezji śpiewanej, przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, festiwalach w Opolu, Sopocie i innych. Przygotowywała recitale i nagrywała płyty. Dużo i chętnie śpiewa, głównie literackie i pełne nastrojów piosenki. Rezerwacja
To był najbardziej niezwykły wieczór walentynkowy, w jakim uczestniczyłem. Podejrzewam nawet, że drugiego takiego nie było w całej Polsce. Dla wielu zaskakujący, dla większości wstrząsający. Na dużej scenie legnickiego teatru Ewa Błaszczyk z zespołem śpiewała o miłości. Niby wszyscy tak robią, ale tym razem łzy spływały nie tylko po twarzy wykonawczyni. Wpatrzonych w nią i zasłuchanych widzów na blisko dwie godziny dosłownie wbiło w fotele. Świadectwo dawała sekundowa i absolutna cisza, która zapadała, gdy milkły ostatnie dźwięki piosenek. Nie było słychać nic, nawet oddechów. Potem, już tylko brawa… A na koniec owacja i kilka to były niezwykłe walentynki. Choć lepiej i prawdziwiej byłoby napisać anty-walentynki. Nie było bowiem serduszek, czerwonych róż i pluszowych klimatów, a także całej tej marketingowej tandety. Tych tanich, najczęściej udawanych wzruszeń i egzaltacji, z którą nieodmiennie kojarzy się amerykańskie święto zakochanych. Owych „na górze róże, na dole fiołki, a my się kochamy, jak dwa aniołki”. I dzięki Bogu, że nie wieku na szczelnie wypełnionej widowni legnickiego teatru dobitnie świadczyła, że tym razem zasiedli na niej bohaterowie piosenek Agnieszki Osieckiej, owi „mężczyźni po przejściach i kobiety z przeszłością” (albo odwrotnie). I właśnie dla nich, i dla siebie, balansując na granicy ekshibicjonizmu, Ewa Błaszczyk śpiewała o miłości. Tak, o miłości. Ale tej dojrzałej i prawdziwej. Tej, która często sprawia ból i przynosi cierpienie, gdy przemija. I - co najważniejsze - o tej, dla której warto żyć i mieć nadzieję. „Nawet gdy wichura”.Byliśmy świadkami czegoś więcej, niż recital utalentowanej wokalnie aktorki. Ewa Błaszczyk zaprezentowała widzom bardzo osobisty, intymny spektakl, w którym zaprosiła nas do świata własnych emocji i przeżyć. Na paciorki tego różańca wybrała utwory wybitne: Agnieszki Osieckiej, ks. Jana Twardowskiego, Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Doroty Czupkiewicz, Włodzimierza Wysockiego, z nie mniej doskonałą muzyką Jerzego Satanowskiego, Leszka Możdżera, Zygmunta Koniecznego, a także samego Wysockiego.„Konie” tego ostatniego słyszałem wcześniej w wykonaniu Maryli Rodowicz. Kto pierwszy sięgnął po ten utwór, piosenkarka czy aktorka – nie wiem. Nie mam natomiast wątpliwości, która z interpretacji miała anielskie skrzydła, w której lepiej objawiła się rozdarta słowiańska dusza. W wykonaniu Ewy Błaszczyk było to wszystko: przestrzeń, pragnienie wolności, miłość, tęsknota i był to wieczór rozrywkowy, nawet gdy aktorka uroczo uśmiechała się do nas prezentując efektowną czerwoną kreację Ewy Minge. Na telebimie widzieliśmy bowiem czarno-białe zbliżenie jej twarzy, siatkę zmarszczek pod oczami i łzy na policzkach. Nawet wówczas, gdy z gorzką autoironią śpiewała „nie zabijaj mnie powoli, zrób to raz, dwa, trzy…”, bowiem „są kobiety wampirzyce i są światy bardziej śliczne, niż na przykład ja”. Serce stawało w gardle.„Miłość, to nie pluszowy miś, ani kwiaty, to też nie diabeł rogaty, ani miłość to, gdy jedno płacze, a drugie po nim skacze. Miłość, to żaden film, w żadnym kinie; ani róże, ani całusy małe duże, ale miłość, to gdy jedno spada w dół - drugie ciągnie je ku górze”. Rzecz jasna tej piosenki ulubieńców nastolatków czyli zespołu Happysad Ewa Błaszczyk nie śpiewała. Ale, innymi słowami, śpiewała przecież o tym samym. Z tą ważną różnicą, że ta ciężko doświadczona przez los i bardzo dzielna aktorka, doskonale wiedziała, o czym sobotni wieczór w legnickim teatrze poznaliśmy różnicę między sztuką, a zglobalizowaną rozrywką. W tej pierwszej chodzi o prawdę, w tej drugiej - wyłącznie o Żurawiński„Nawet gdy wichura”recital Ewy Błaszczyk na scenie Teatru Modrzejewskiej w Legnicyaktorce na scenie towarzyszyli: Marcin Partyka (instrumenty klawiszowe), Andrzej „e-moll” Kowalczyk (gitara i śpiew), Sebastian Feliciak (saksofony) oraz córka Marianna Janczarska (gitara i śpiew)
Recital Ewy Błaszczyk pt. Nawet gdy wichura to poruszająca opowieść o poszukiwaniu sensu, o ukochaniu życia, o walce z tym, co wydaje się być nie do pokonania. I przede wszystkim o nadziei. Ta drobna blondynka przekonuje, że warto walczyć o swoje życie i szczęście. Piosenki, które wykonuje to opowieści, z których wyłania się obraz kobiety niezwykłej. Pełnej siły i determinacji. Na początku pojawiają się utwory kameralne, aktorka jest skupiona, delikatna. Śpiewa spokojnie, by powoli rozwijać przed widzami swoją opowieść. Jej głos staje się coraz silniejszy. Zdejmuje ciężki płaszcz odsłaniając zwiewną, czerwoną sukienkę. Pojawia się kobieca, pewna siebie, doświadczona przez życie, ale nadal po dziecięcemu – życia ciekawa. Smutek przeplata śmiechem, a jej delikatny głos nabiera dramatyzmu, głębi. W trzeciej odsłonie pojawia się kobieta pogodzona ze swoim losem. Kończy swą opowieść wyznaniem – że warto walczyć o swoje życie i mieć nadzieję. Nie poddawać się, nawet, gdy wichura... Ewa Błaszczyk zaprasza nie tylko do słuchania, lecz także przeżywania utworów, które prezentuje. Zaprasza do swojego świata, w którym życie miesza się ze sztuką. Artystce towarzyszą Andrzej "e-moll" Kowalczyk na gitarze, Marcin Partyka na instrumentach klawiszowych, Sebastian Feliciak na saksofonie oraz córka – Marianna Janczarska, która wspiera aktorkę wokalnie. W repertuarze Ewy Błaszczyk znalazły się utwory najlepszych, nie tylko polskich poetów i kompozytorów. Są utwory m. in. Agnieszki Osieckiej, Doroty Czupkiewicz, ks. Jana Twardowskiego z muzyką Jerzego Satanowskiego, Włodzimierza Wysockiego, Natalii Iwanowej i Jacka Kleyffa. W recitalu wykorzystane zostały także techniki multimedialne. Za plecami aktorki stoi duży ekran, na którym widać zbliżenia artystki i grających muzyków filmowanych na żywo. Innym razem jest to teledysk sprzed lat, czy czarno biały obraz.