- Jacek Podsiadło “Don’t leave me” (via chilloutsbitch) September 24th, 2015 - 475spluw(y) source: chilloutsbitch - via:zakrzep. BUY/LISTEN THE NEW DAVID GUETTA ALBUM NOW : https://davidguetta.lnk.to/Album7AYBUY/LISTEN: https://guetta.co/dontleavemealone🔔 Subscribe to be notified for © FMDlay Editor | No Copyright Video BTS (日本語字幕) 'Dont Leave Me' Teaser 1Connect with BTS: https://www.bighitcorp.com/ http://twitter.com/BTS_bighit http Feel the rythm of the streets Neon lights and neon dreams Bloody fists they feel no pain When there's so much more to gain Hunting season if you will Tell me where you'd rather be I can hardly see the moon Hope we'll get there pretty soon Trying so hard to release You're out of the misery Hold on to your wishes If you can't hold on to me Don't Leave - Full Cast & Crew. 2022. 1 hr 47 mins. Drama. Watchlist. Where to Watch. After his girlfriend breaks up with him, Semih seeks answers, only to confront what he had long ignored. The physical books will be available by the end of July. If you're interested in reading it now, the e-book version is available through Amazon as a Kindle book. It is currently listed for $0.99 until the end of July, after which it will cost $4.99! Older PostGet Recharged and Inspired This Summer with Ready to Lead 2023! [Verse 1] You know me Now and then, I'm a mess Please don't hold that against me I'm a girl with a temper and heat I know I can be crazy [Pre-Chorus 1] But I'm not just a fuck-up, I'm the fuck-up Movie Info. A woman wants her ex-boyfriend back but attacks and rebuffs him. He doesn't want her back, but he goes to see her anyway. Genre: Drama. Original Language: Spanish (Spain) Director Non mi lasciare: Created by Leonardo Fasoli, Maddalena Ravagli. With Vittoria Puccini, Alessandro Roja, Sarah Felberbaum, Andrea De Manincor. The discovery of a young boy's body in the Venice lagoon brings policewoman Elena back to the city she left twenty years ago, in this new crime drama from the creators of Gomorra and Zero Zero Zero. New single "(Please Don't) Leave Me Now" off of Madison's forthcoming debut full length album I Hope You Can Forgive Me.Pre-order I Hope You Can Forgive Me h CCLH. Dziś na Salonie prawdziwy ekskluziw - autor, którego przedstawiać nie trzeba - Jacek dodatku autor z zasady niepublikujący w internecie. Jego pojawienie się w prezentacjach salonowych, to wynik (uwaga autoreklama!) wyjątkowej uporczywości tudzież uroku osobistego redaktora działu "Tworczość". Mamy więc zupełnie autorski wybór wierszy wraz z odautorską fotografią. Cytując Jacka: "to tutaj, w gimnastycznej sali swe dupsko znów z rozumem scali. i tak odzyska człowieczeństwo. Poetów będą zapraszali.", zapraszam do lektury. Paweł Podlipniak Jacek Podsiadło, ur. 7 lutego 1964 w Szewnie k. Ostrowca Świętokrzyskiego, poeta, prozaik, tłumacz, dziennikarz, felietonista, pacyfista, radiowiec. Przez pewien czas pracował w ostrowieckiej Hucie im. Marcelego Nowotki. Gdy zrezygnował z pracy, włóczył się przez pięć lat po Polsce. Pierwsze sukcesy literackie odnosił jeszcze w czasie, gdy nie miał stałego adresu. Poeta, wspominając tamten okres, mówił: „Chodzi o to, że jak człowiek jest włóczykijem, to każdy dzień i każda noc same w sobie są przygodą. A jak zdarzy się okazja znaleźć sto złotych albo zebrać w ryło, to już bonus od niebios”. W latach osiemdziesiątych Jacek Podsiadło współpracował z pacyfistycznym i ekologicznym ruchem „Wolność i Pokój”. Był autorem felietonów, które ukazywały się na łamach „Tygodnika Powszechnego” w latach 2000–2005. W 2006 roku teksty te zostały zebrane i opublikowane przez wydawnictwo Znak. Jacek Podsiadło jest laureatem nagród i konkursów literackich, m. in. nagrody im. Georga Trakla (1994) i Nagrody Kościelskich (1998). W 2006 roku jego książka poetycka Kra uzyskała nominację do Nagrody Nike. Poezję autora tłumaczono na większość języków 1993 do 2008 roku prowadził audycję "Studnia" w Radiu Opole. Od 2009 roku prowadzi własne Domowe Radio "Studnia" w internecie. Książki: Nieszczęście doskonałe, Toruń, Toruńskie Towarzystwo Kultury, 1987. W lunaparkach smutny, w lupanarach śmieszny, Warszawa, Staromiejski Dom Kultury, 1990. Wiersze wybrane 1985-1990, Warszawa-Kraków, bruLion, 1992. Arytmia, Warszawa, bruLion 1993. Dobra ziemia dla murarzy, Warszawa, Tikkum, 1994. Języki ognia, Warszawa-Kraków, bruLion, 1994. The all the whales I'd love before, Białystok, Kartki, 1996. Niczyje, boskie, Warszawa, bruLion, 1998. Wiersze zebrane, Warszawa, Lampa i Iskra Boża, 1998. Wychwyt Grahama, Warszawa, Lampa i Iskra Boża, 1999. Cisówka. Wiersze. Opowiadania, Biblioteka "Kartek", Białystok 1999. I ja pobiegłem w tę mgłę, Kraków, Znak, 2000. Kra, Kraków, Znak, 2005. A mój syn...Wybór felietonów, Kraków, Znak, 2006. Pippi, dziwne dziecko, Warszawa, Hokus-Pokus Marta Lipczyńska, 2006. Życie, a zwłaszcza śmierć Angeliki de Sancé, Kraków, Znak, 2008. Trzy domy, Jacek Santorski & Co, Warszawa 2009. Czerwona kartka dla Sprężyny, Nasza Księgarnia, Warszawa 2009. Pod światło, Bez napiwku, self publishing, Opole 2011/2013. WIERSZ ZALECANY PRZEZ MINISTERSTWO EDUKACJI DO UŻYTKU SZKOLNEGO Grdyka, pała, dziecię lina, jakaś, kurwa, cicciolinawdziała barokowy rajtuz i z walącej się katedrywraża w cudze wiersze paluch, którym zwykle dłubie w ni chuja nie rozumie, nic nie umie, świat zna tylkoz widokówek, a chce uczyćmłodość skutą w dyby ławek, w których lakierwżarł się smutek. Nie słuchajcie. jest daleko stąd. Póki słońce, tańce, haszysz,swada dada, nie zbiór zadań – pies zbiór lektur bez efektu dymał w zad. W sado-masochistycznym trudzie, ledwo się tylko zacznie maj,egzaminują, molestują, przymus ich kręci, impotenci,onanizują się ojczyzną, co drugie słowo krzyczą kraji punkt od ósmej wam haftują smutne oczy rudą jeszcze tamci, ich alianci, którym dogadza tylko władza,pieniędzmi waszych ojców płacą alfonsie pensje tym na dole,nadzorcom waszych snów i uczuć. Ja pierdolę,znów wycierają świętościami te starczo poślinione ryje,znów karły starły się z orłami i znów fechtują dół z wapnem zawsze w końcu. Tych wybieli, tych co stoi u początku to biel krwi i czerwień spermy. Polityczni samojebcy, z ust dymiących fekaliamipłynie pieśń we wszystkich barwach szamba, świństw gówno na sztandarach, rzężą służba, prawda, antytezy, wieczny kryzys, plan proroczy,sprawa słuszna, pieniądz czysty a publicystyka mądra,z reklam banku patrzy na mnie bankrut słowa, rekrut kłamstwa,wytrzeszczając, jak to aktor, przekurwione oczy. Prezydent w stadzie kardynałów pływa wśród kału dyrdymałów,który którego, Bóg gdzie mieszka; czasem ktoś zdradzi lub zwariuje,źle się wyrazi, kraj obrazi, zakurzy w lipnym krajobrazie;a gdy ojczyzna się pogniewa, wywleka wtedy z mieszka na wierzchkonstytucyjne swe narządy, sejm, trybunały, senat, sądy;i jeśli tamten zły kurzyniec sto razy klęknie i przeprosi,to tutaj, w gimnastycznej sali swe dupsko znów z rozumem scalii tak odzyska człowieczeństwo. Poetów będą dętą, kiedy święto. Staną u żłoba, bo nad tym wszystkim krzyż i jastrząb, papież lub pielgrzym, albo Ojczyzno moja. Jesteś jak choroba. WIDOK Z HOTELOWEGO OKNA Na mieście kładło się i sadzą. Piórkiem. się w nim jak w grząskim starym truchłem technoi odbijało mu się mijało. Bez rydwany pełne gejów:rozkulbaczonych i ohydnychw skórzanych uzdach, w się, gnąc na mękach tańcaciskali w ciżbę niewypałyulotnych podprogowych nich swe seksualne garby,zepsuty owoc dzikich swobódniosły lesbijki, eksponującniczym arbuzy w święto plonów,wzdęte, wyolbrzymione tymi piesze szły oddziałyi szeregowe już pedaływzbijały sztuczny kurz był wśród stu tysięcy swój nieśmiały transparencik:MY SON IS GAY. Taki nijaki,że sam zacząłem wiwatować,machać ręcznikiem i koszulą,bo rzadko ma się taką pewność,że nic, nikt nas nie dawne czasy. Z rycerzami,wiarą w moc słów i widmem Gejów, Berlin, rocznikTysiąc Dziewięćset Trzydzieści Osiem. 1938 Tysiąc dziewięćset trzydzieści osiem ptaków na jednym dziewięćset trzydzieści osiem słów, które mogły dziewięćset trzydzieści osiem rozdań i pięćset dłoni kapelusz, wysokie czoło, teczka, cudowny sandałów, chodzić pomału, a uczyć się trzeba – Mackiewicz z córką Haliną na Ostrobramskiej w Wilnie. KONFESATA Ale dosyć już o mnie. Mów jak Ty się czujeszz moim bólem - jak boliCiebie Twój Barańczak, WIDOKÓWKA Z TEGO ŚWIATA Spowiadam się Bogu w Jego pierwszej, drugiej i trzeciej osobieliczby pojedynczej i mnogiej, w Jego nijakim, jak sądzę, rodzaju,że przyszedłem na świat w lutym 25 lat temu, poczęty zatem w maju,co łatwo obliczyć (lub sprawdzić, że w tej właśnie porze zmieniającnajczęściej miejsce pobytu zdradzam się z chęcią, by sobieposzukać znowu jakiegoś nowego świata, gdzie może weselej,w ten sposób - z daleka - obchodząc kolejną rocznicę niewielemnie już obchodzącą).Gorącospowiadam się Bogu w Jego pierwszej, drugiej i trzeciej osobie,owemu JA, owemu TY, owemu ON, ONA, ONO,że przechodziłem przez jezdnię w miejscach, gdzie tego zabroniono,że czasem czas schodził mi na niczym, że w butach wchodziłem na łononatury, że nachodziły mnie kryzysy i odeszło ode mnie kilka kobiet,że przechodziłem ospę i że schodziłem kilkadziesiąt par butów,że gdy odchodziła mnie chęć, by żyć, szedłem w las korzystając ze skrótówprzez łany się Bogu w Jego pierwszej, drugiej i trzeciej osobie,gdy pierwsza jest głucha, druga niema a trzeciej także nie ma,że nie umiem grać w brydża i nie odróżniam szlemika od szlema,że grać w ogóle nie umiem, gier nie odróżniam od gierek, bo schematten sam węszę w jednych i drugich. Że jest we mnie krwi drugi Gierek, że Breżniew, że Żiwkow, Ceausescu i inne Staliny -nie czuli mojego sprzeciwu. Że za to mi - choć się poczuwam do winy -włos z głowy nie się Bogu w Jego pierwszej, drugiej i trzeciej osobie,owemu MY, owemu WY i temu straszliwemu ONI,że nie poszedłem do wojska, że nigdy nie wezmę broni,że do kościoła nie chodzę, niech On mi się pierwszy ukłoni,że czekam na znak jakikolwiek, choć umiem, już umiem żyć z pustką,że będę się modlił wierszami, choć nie wiem do kogo, aż ust ktośnie zatka mi ironiąspowiadam się Bogu w Jego pierwszej, drugiej i trzeciej osobieliczby pojedynczej i mnogiej, w jego nijakim, jak sądzę, rodzaju,że przyszedłem na świat 25 lat temu, a tego co było dalej,choćbym znał wszystkie języki, jakie na świecie tym znają,I don't understand, ich verstehe nicht, nie ponimaju. HENRY KING PISZE A POTEM DRZE NA STRZĘPY LIST DO JOHNA DONNE’A Nie próżno śmierć się pyszni, bo sen nie stanowicałego jej rodzeństwa. Przyjrzyj się stanowistuporu, abulii, starczemu otępieniu,stracie czucia z bólu. Kto mówi o tępieniuśmierci nieśmiertelnością, ten przeczeniu – przeczy.„Nie nie żyć” i „być żywym” to dwie różne najjawniej wygrywa z życiem swoje starcieśmierć, gdy zdmuchuje świeczkę życia już na starcie,gdy w bawialni hasają krasnale żałobyi zbladłe arlekiny... Raz należałobyoddać zwłoki bez zwłoki, bez drgnięcia powieki,bo w rajskim archangielsku mieszkać ma po wiekito martwe żywe srebro, wśród skrzydeł, glorii, czekaj pieśni, gdy niosę stolarzowi pień. BROTHER DEATH BLUES Tomkowi Różyckiemu 1. Spinka To jest ta annałach można ją zapisać jako noc po dniu, kiedy nie pojechaliśmy do Wrocławia czytać[wierszy melancholijnym kreaturom w zawiei anielskich że będą jakieś annały?Albo, że były jakieś anioły w tym nierozumiejącym Wrocławiu?To jest ta noc, kiedy sposobisz do ziemi ciało swojego Ojca, a ja siedzę przy winie z Anną Marią[i Ivanemi moja siostra dzwoni z wiadomością o śmierci się na prądzie i wielu sztukach, których ja nigdy nie potrafiłem opanować dwojgiemlewych rąk,a jednak coś sknocił ulepszając system ogrzewania szoferki swej Gliwic jechał pewnie całą noc, a potem długo czekał w kolejce do załadunku grudzień, więc włączył to sprytne ogrzewanie i zdrzemnął nam ci, co nas nosili na rękach, karmili słodyczami i stawali w naszej obronie, a potem[samitruchleli zdziwieni, że oto nie mają już sił dowlec się do toalety lub telefonu, ci, co nas uczylirobić wybuchy z karbidu i bić się z silniejszymi, a potem przegrywali z byle czym i wstydzili się,że żyją. Nie wychodzi mi płacz, więc opłakuję ichsłuchając Ginsberga i żałobnych pieśni z Sardynii i patrząc, jak Dawcio i Janekładują na przyczepę niebieskiej ciężarówki spinkę do koszuli, którą dostaliśmy z Iząod nawiedzonego Litwina na Zarzeczu, i sposobiąc się do włożenia przebrania św. Mikołajatak, żeby mój syn jeszcze raz nie poznał, czytam list od niego do tego wymyślonego: „Kochany[Mikołaju,niech nie dostanę ruzgi i zg. ziemniaka, daj te 2 rzeczy Patr. i Jark. Byłem grzeczny, prawda?”Ivan mówi, że możemy się pomodlić. „Ale janie umiem”. „Twój brat jest już w niebie”. Wyobraźnia nie słucha mnie, widzę go raczejporzuconego gdzieś w czyśćcu obok hałdy grzesznego węgla. I co on by robił w niebie,gdzie nie ma już nic do naprawienia. Przyklejam sobie przed lustrembrodę z waty i widzę, że to ja. „Tzeleste tesoro”. To musi być coś niebiańskiego,ale co? Może niebiański jest smutek? Smutni cherubini snują się po smutnych dolinachopiewając w sardyńskim dialekcie śmierć i jej rodzaje. Niech będzie niebieska ta fala,która nas w końcu porywa, nie czerwona, nie czarna. I niech przychodzi we śnie,jak moc do naszych zamiarów, kobiety jak marzenie, kres długów i wszelkie niedoczekanie. 2. Spoina Najpierw leży w kostnicy. Ludzka rzecz:kładę mu rękę na raz w przyjemne jak zimny schodzą się ludzie i jest leży w kościele.„Anielski orszak niech cię do siebie przyjmie” - zawodzi wieczny organista raz w życiu to słyszę. A Matka zna na jest cicho. Jeździ mi w brzuchu,ale słyszy tylko parę go niosą na tak, że idę na kołysce na sznurach grabarzy w betonowe się rozrósł jak małpi go niemal u stóp tej dobrej zimowej tam mulda, na której złamałem pierwszą tak, że jakimś cudempołączył ją spoiną z kawałka już zawsze miałem jedną nartę cięższą. 3. Pamięć Na zdjęciach zostało go mało, zawsze z wstydliwym uśmieszkiemi z boku, rodzinne uroczystościza długo się rozkręcają, ileż to pierdzielenia, zanim się człowiek jako chłopak był taki, że jak bił, to można powiedzieć, że był z niego szczery lat różnicy między braćmi to za od początku mężczyzną. Do końca będę mnie trzeba poprawiać, a nie ma już zadania, niedorobione zdania, porzućcie wszelką nic nie ocala, chociaż przynosi czasemnasze zbutwiałe szczątki na brzeg, gdzie nic już nie jest niebieskawa, reszta należy do piasku. JESZCZE RAZ, JESZCZE RAZ Przeszły tysiące potańców. Pomarły pomarańczowe od emocji dziewczęta,uwiędły zawijasy ust. Na marne poszedł powab,wdzięk i uroda ciał, wszystkie chłopackie zamysłyobróciły się wniwecz, spełnione czy nie, wszystko jedno. Nawoływały skrzypce i równo pierdział burczybas,jakże nie było ulec oszustwu muzyki i wódki,widzieć więcej niż piękno: jego utopionemu w wonnej powodzi na łącenie każe się liczyć zapachów - ile zostało do Końca. Co do mnie i śmierci, spisuję przy pewnej jasności umysłu,w obecności psa i książek, wiedząc poza tym o swojejkokociej zręczności nabytej przez lata pisemnych praktyk:cieszyłbym się wiedząc, że po mojej śmierciktoś zrobi instrumenty z niepotrzebnych żadnej metafory: flety proste z piszczeli,z giętkiego żebra harfę, z jelit basowe się jeszcze przydał, do tańca, do kochania. I żeby nikt nie płakał, choć rzewny nastrój owszem. PIERWSZY WIERSZ PRZECIW PAŃSTWU Niewieścieję, gdy inni, liczni i nie wątpiący,krzepną, obrastają w zwoje prężnych mięśni,sąsiad cios za ciosem zadaje ziemi gracą,krótkie, celne ruchy. Młodzi podmiejscy gierojerozładowują wagony, klną, wycharkują z gardełtłuste kawałki flegmy panierowane w kurzu,pocą się, mówią basem. Sportowcy biją rekordy. Nie wiem, czy zwróci się jakkolwiek, nie mówię, że w dwójnasób,godzina rozmysłu przed jednym, nieśmiałym stychem; być może cud, moc którego ujmuje tę właśnie godzinęz czyjegoś bólu, wierzę w podobne bajania, więcnoce spędzam na krześle, dni też; słów przymnażam,żywię się kawą, skupieniem, oderwaniem od życia,moje mięśnie karleją, pierś się zapada, dech rzednie. Nie wiem, niewykluczone, że są to godziny stracone,pogoń za nitką myśli, drugie dno słowa, muł;„na co to komu potrzebne“, jak mówią Matki, zabraknie mi innych, zawsze mam to pocieszenie,że swym wygnaniem, zwątpieniem, wyjściem poza kadr,każdą myślą, której nie oddałem żadnej ze spraw społecznych,na stronę człowieka i jego małych, samotnych sprawna kółku słowa „najważniejsze“ ciągnąłem chybotliwe i ciężkie „jest“. WIGILIA Nie potrafię się przełamać. OSIEMNAŚCIE TYSIĘCY DZIWAKÓW To, jak pachniemy, ile mamy włosów,wszystko będzie nam ślad po szczepionce na kanciastym ramieniuokaże się tropem, za którym pójdąkonkretne się mocno obejmować w jakichś komorach gazowych. Odkrywa się nowe groby. Spada cena Jezus na krzyżu sięga po drugi zestaw telewizji tyle trupów, to niepoważne. Co innego futbolowederby w Pradze: „Na stádion Sparty príslo osumnáct tysic dívaku“. Dlaczego klamki, za które chwytamy, przenoszone meblei wszelkie przedmioty nie rozłażą się w palcach?Czemu nie rozsypują się nasze ubrania i system dziesiętnyw sklepowych kasach? Uporczywe trwaniema chyba coś udowadniać; i tylko wieczorem,kiedy w głowach rozlewa się nieziemska muzyka, tu i tam usłyszyszpiękne narzekanie: „Nic nie możemy zrobić“. Rano zimną wodą, mydłem i perfumą sami się doprowadzamydo porządku. Autobus odjeżdża o siódmej, nie ma czasu na ledwie nadąża za kształtem mojej w kieszeni pilnuję jak cennej żuje gumę. Kobieta obok mnie nie płacze. Mężczyzna przegląda ich dziecko krzyczy. © 2010-2019 Stowarzyszenie Salon treści zawartych w serwisie wyłącznie za zgodą Redakcji i podaniem źródła pod cytowanym fragmentem, w przypadku portali internetowych - linkiem do serwisu „…całkowicie demaskuje właściwie wszystko…” Niezależność Podsiadły polega na tym, że jak go spytano co chce na urodziny to on powiedział, że koszulkę z Januszem Korczakiem. Jakież to bezpretensjonalne, dobry… Zobacz więcej „…całkowicie demaskuje właściwie wszystko…” „…przypisów do takich prac nikt nie czyta…” Czy to dla pana aż takie ważne? Ważniejsze od wyjątkowej roli, jaką zespół odgrywa w polskiej kulturze? Dokopaliście się do wyjątkowych polskich pieśni antypańszczyźnianych. –… Zobacz więcej „…przypisów do takich prac nikt nie czyta…” [Intro] Hey, yeah yeah Nienawidzę cię, nie zostawiaj mnie. Czuję, że brak mi tchu. Po prostu mnie trzymaj, nie dotykaj mnie. I chcę żebyś mnie kochał, Ale musisz mi zaufać. Zostań ze mną, zostaw mnie. Nie mogę się wycofać Nie mogę zaprzeczyć Że zostaję tu Bo nie umiem zdecydować. Zagubiona i przestraszona Przerażasz mnie. [Refren] Przyznaje się, że tracę zmysły. Nie słuchaj ani jednego słowa, które mówię. Po prostu mnie wysłuchaj zanim uciekniesz, Bo nie mogę znieść tego bólu. [Przerwa] Nienawidzę cię, nie zostawiaj mnie. [Zwrotka 1] Nienawidzę cię, nie zostawiaj mnie, Bo kocham kiedy mnie całujesz. Jestem w rozsypce, uzupełniasz mnie. Nie mogę się wycofać Nie mogę zaprzeczyć, że zostaję tu Bo nie umiem zdecydować. Zagubiona i przestraszona Przerażasz mnie. [Refren] [Zwrotka 2] Jestem uzależniona od szaleństwa, Jestem córką smutku. Przeżyłam to zbyt wiele razy. Zostałam opuszczona i teraz się boję, Nie zniosę kolejnego rozstania. Jestem delikatna, zniosło mnie na brzeg. [Most] Zapominają mnie, nie widzą. Gdy mnie kochają, zostawiają mnie [Refren] Przyznaje się, że tracę zmysły. Nie słuchaj ani jednego słowa, które mówię. Po prostu mnie wysłuchaj zanim uciekniesz, Bo nie mogę znieść tego bólu. Nie, nie mogę znieść tego bólu. Nienawidzę cię, nie zostawiaj mnie. Nienawidzę cię, proszę kochaj mnie. Wyślij Niestety coś poszło nie tak, spróbuj później. Treść poprawki musi być wypełniona. Dziękujemy za wysłanie poprawki.